Szef "Solidarności" z nowosądeckiego PKP Cargo opowiada dziennikarzowi Sądeczanina o negocjacjach w drogich restauracjach, śledzących go paparazzi i kulisach sporu z zarządem Spółki, przez który stracił pracę.

 

J. Wilk

 

Został pan medialnym symbolem wszystkich złych skojarzeń związanych ze związkami zawodowymi. Tabloidy pokazywały pana zdjęcia i rzucały niebotycznymi kwotami, które otrzymywał pan jako wynagrodzenie, do tego doszły doniesienia do prokuratury informacje, że, delikatnie mówiąc, nie przykładał się Pan do pracy. Mówiono o tym od Bałtyku po Tatry. Jak to się stało?

W maju ubiegłego roku odbyło się spotkanie w Warszawie, w restauracji Kredens, w którym uczestniczyli: były już prezes Spółki, wiceprezes, który obecnie pełni obowiązki prezesa, przedstawiciele związków zawodowych. Gospodarzem spotkania był prezes. Było jedzenie, picie, rachunki płacił Zarząd. Chciano nas tym obłaskawić.

Po co?

Chodziło o wyrażenie zgody na zwolnienie dwóch tysięcy pracowników w całej spółce, a w Nowym Sączu 517 osób. Planowano zwalnianie po 29 pracowników po to, żeby obejść ustawę o zwolnieniach grupowych. Dotyczyło to czterech Zakładów Spółki (Południowy, Dolnośląski, Wschodni i Mazowiecko - Podlaski). Zwolnienia grupowe są dopiero powyżej 30 osób i wtedy dopiero przysługują im konkretne świadczenia.

Do tych jednak zwolnień nie doszło...

Nie daliśmy się. Po naszych działaniach zwolnienia wstrzymano, a my weszliśmy w spór zbiorowy: chodziło o podwyżkę wynagrodzeń i pakt gwarancji pracowniczych na okoliczność spodziewanej prywatyzacji Potem w lipcu ubiegłego roku odbyło się spotkanie związków z zarządem, gdzie je byłem członkiem grupy negocjującej. Zarząd Cargo nie godził się na nasze propozycje. Podjęto natomiast szeroko zakrojoną akcję ataku na związkowców i pracowników, przede wszystkim na Południowy w Nowym Sączu. Ja byłem główną siłą oporu w negocjacjach, a w Nowym Sączu miało być najwięcej zwolnień.

Jakie to akcje?

Wyrzucono z pracy cztery osoby (mnie, dwóch kolegów i panią naczelnik), tę ostatnią przywrócono już prawomocnym wyrokiem do pracy. Zwolnienia były bezprawne, co potwierdził PIP, kierując sprawę do sądu. W moim przypadku wynajęto nawet firmę detektywistyczną, żeby znaleźć na mnie haka. Śledzono mnie, o czym się dowiedziałem z dokumentów w Sądzie Pracy.

Z hukiem wyleciał Pan z roboty...

Pamiętam ten dzień, jak dziś. To był 16 lipca. Nowy dyrektor przyjechał na zakład pracy. Już po trzech godzinach przysłał mi pismo faksem, była pamiętam godzina 13. Był to wniosek o wyrażenie zgody na zerwanie umowy o prace bez okresu wypowiedzenia. Byłem w szoku Byłem negocjatorem paktu gwarancyjnego i głównym oponentem przeciwko prywatyzacji. Tak się zdenerwowałem, że trafiłem do szpitala. Nie dali mi szansy nawet się wytłumaczyć, potem dopiero było pismo z wezwaniem na rozmowę, ale już wtedy byłem przecież w szpitalu. Chcieli ośmieszyć związek, wykazać, że jesteśmy darmozjadami. "Co ? Wy żądacie paktów gwarancyjnych a tyle zarabiacie!" - taki mieli plan. Dostałem sygnały, że innych też chciano w ten sam sposób załatwić, jednak dowiedziałem się o tym, dałem cynk i pewne rzeczy nie wyszły.

Sprawa trafiła do prokuratury...

Zarzucano mi m.in. fałszowanie zaświadczeń lekarskich, które mi wystawiano, gdy byłem maszynistą. Jestem przekonany, że podsłuchiwano nie tylko mnie, ale i innych pracowników, z użyciem profesjonalnego sprzętu. Nie wiem na sto procent czy go używano, ale wiem, że kupowano takie urządzenia. Pisano też, ze zarabiam nawet i 30 tysięcy złotych, tymczasem zarabiałem jak starszy maszynista: średnio miesięcznie 13 tys. złotych. Moje wynagrodzenie wyliczała Centrala według sytemu. Wynagrodzenie to też pochodna wynegocjowanych ustaleń przez związek i podpisanych przez spółkę. Co do zarzutów wywożenia kostki z terenu zakładu pracy, to wywiozłem ją trzema samochodami, była na to zgoda dyrektora i zastępcy. Inni pracownicy też wywozili, ale tylko mnie to się zarzuca, bo tylko ja byłem niewygodny. Materiał wykorzystałem na utwardzenie drogi. Jeśli chodzi o przepis, żeby dwóch jeździło w lokomotywie, żeby była podwójna obsada to mogę powiedzieć, że ten przepis był często martwy. Od lat to tolerowano.

Nie ma pan dobrego zdania o prezesach Spółki. A przecież było i tak, że związek jakoś się z nimi dogadywał. Coś się zmieniło?

Przyszła cała wataha młodych. Przychodzą ludzie z zewnątrz, przynoszą podania i mówią, że mają być dyrektorem tylko, że nie wiedzą od czego. Nazywamy ich "bankowcami", bo często pracowali wcześniej jw. Bankach, a o branży pojęcia nie mają. W ogóle się z firmą nie identyfikują, a naszą makietę wystawili na licytację dla Owsiaka (WOŚP- przyp. red). Byłem zagrożeniem dla zarządu, dla prezesa, teraz się okazało, że jego też wywalono. Tak to działa. Jego poprzednik był człowiekiem kompromisu . Za jego kadencji takich metod rodem z Białorusi nie było.

Ma Pan sobie coś do zarzucenia? Maszynista z taka pensją jak pana przez zwykłych pracowników może być odebrany jako przykład na zaprzedanie się ideałom "Solidarności" i wykorzystywanie związkowej działalności do własnych celów...

Od 25 lat jestem związkowcem, za mojej kadencji nie zwolniono żadnego pracownika. Sporo krytycznych komentarzy na portalu to zwykła polska zawiść, że coś się komuś udało. Teraz wracam do pracy, tym bardziej chce,
że w najtrudniejszych chwilach wielu kolegów było za mną, nie zawiodłem się na nich. Ten atak bardzo przeżyłem. Głodowałem w obronie spraw pracowniczych przez 10 dni i nie zasłużyłem sobie na takie traktowanie. Przetrwałem już z 10 prezesów i cztery restrukturyzacje. Czemu nikt się nie pyta ilu w spółce jest dyrektorów i ile oni zarabiają? Związki nadal są potrzebne, na pewno zarządowi związki przeszkadzają, bo by można ludzi wyrzucić z pracy jak śmieci. W Cargo nie ma umów śmieciowych dzięki nam. Jesteśmy gwarantem bezpieczeństwa dla pracowników.

Co teraz?

Walczę o przywrócenia do pracy. Teraz jestem bezrobotny, ale w pośredniaku się nie zarejestrowałem. To, co przeszedłem ja i moja rodzina, to muszę sobie odbić z nawiązką. To było polowanie na związek i na ludzi którzy są niewygodni. Nie odpuszczę nikomu, także tabloidom, które ze mnie zrobiły sobie sensację. Teraz ja im wybiorę przepióreczkę!.

  

ĹšrĂłdło: Portal ?Sądeczanin.info?

Rozmwaiał: Bogumił Storch